Jakoś tak się (samo!) wymyśliło, żeby pojechać w listopadzie w hiszpańskie góry Sierra Nevada. Wejść do schroniska na 2500m.n.p.m a potem może wyżej na ponad 3000m. Niestety nawet w Andaluzji listopad może być deszczowy a w górach temperatura ma prawo spaść poniżej zera. Nie marudzimy jednak, mamy nadzieję, że tak się nie stanie (no przynajmniej ja, doktor to już inna bajka) i będzie tak pięknie jak na tym filmiku, który udało mi się wyszukać.
Złożony mocno plan podróży skomplikował się jeszcze bardziej dzięki Wizzairowi, który beztrosko skasował nasz lot z Gdańska do Malmo. W zamian za to zaproponował lot z Warszawy. No to lecimy: z Gdańska do Modlina, dalej do centrum na nocleg, rano na Okęcie, skąd do Malagi z przesiadką w Malmo. Zajmie nam to ponad 24 godziny. Gdyby ktoś inny tak to zorganizował (no Doktor na przykład) obśmiałabym i wytknęła kompletną niekompetencję, tak powiem krótko: nie dało rady inaczej :-)
Powrót zapowiada się (póki co) komfortowo bo potrwa tylko jeden dzień i do tego z przesiadką w Londynie, a czasu będzie dość na spędzenie całego dnia w centrum.
Samochód i noclegi zarezerwowałam, no i teraz tylko siedzę i sprawdzam nerwowo pogodę.
Tym razem blog będzie bardziej szczegółowy. Z pokorą przyjęłam krytykę kolegi -
miłego czytania, po powrocie sprawdzian :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz